Film byłby całkiem dobry, gdyby nie fakt że jest wyłącznie minimalnym wycinkiem przygody drużyny USA na Mundialu 1950. W filmie cała histria ogranicza się do jednego zwycięstwa Stanów z Anglikami i daje do zrozumienia, że był to jedyny mecz tej drużyny na tych MŚ, pomijając kompletnie 2 pozostałe porażki, a wręcz sugerując że ich nie było. Dla mnie takie przekłamania historii dyskredytują ten film kompletnie, mimo że jest właściwie dość nieźle zrobiony.
Poza tym pokazano zwyciestwo z Anglią jako pierwszy mecz Amerykanów na mistrzostwach, a tak różowo to nie było. Amerykanie swój pierwszy mecz przegrali z Hiszpanią 3-1, później bylo zwyciestwo z słaba na tych mistrzostwach Anglią (przegrali z Hiszpania i nie wyszli z grupy) Jeszcze na koniec porazka Amerykanów z Chile 5-2.
Często w filmach "na faktach" są przekłamania, to troche nie fair.
W filmie ponadto podano, że mecz ten oglądało blisko 40 tys. kibiców, zaś z oficjalnego raportu Fify wiemy, że było ich zaledwie 10 tys.
Co do pozostałych spotkań, są one czasami wspominane (choćby słowa trenera, że rozegrają w Brazylii przynajmniej 3 mecze), ale właśnie dlaczego nigdzie nie pokazali tych kolejnych niesamowitych meczy USA? l(
Ten film to kolejna pożywka dla obywateli najbardziej zarozumiałego kraju na świecie...